Zagubiony ekspres

Georges Nagelmackers był marzycielem. A jako że urodził się w Belgii, kraju wielu języków i nie zawsze ubogich obywateli – śnił o luksusowych podróżach. Po całej Europie, najlepiej od krańca do krańca. Był zdolnym inżynierem, zakochał się w transkontynentalnych pociągach, zaczem stworzył Orient Express. Później nastał Sud Express z Lizbony do Paryża, a w 1896 roku Nord Express z Paryża do Petersburga. W końcu przydarzyły się w Rosji rewolucje i pasażerowie Nord Expressu musieli być usatysfakcjonowani już w Warszawie.

Marzyciele jednak przychodzą na świat nieustannie i po stu latach postanowiono ideę Nord Expressu wskrzesić. Tym razem w wydaniu artystycznym. Historyk Bernd Gutberlet był fanem dzieła Nagelmackersa, a literaturWERKstatt berlin gromadził fanów słowa pisanego. Siły te spotkały się, jak to często bywa, przypadkiem, u schyłku poprzedniego wieku i po trzech latach przygotowań stało się.

3 czerwca roku milenijnego pociąg pod nazwą Literaturexpress 2000 wyruszył ze stacji Santa Apolónia w Lizbonie. Zasiadło w nim 103 pisarzy z 43 krajów, nad całością czuwała ekipa niemieckich organizatorów wspomagana przez międzynarodowych asystentów. Do tego grupka dziennikarzy i filmowców. Wszyscy pochodzili z terenów szeroko rozumianej Europy, rozszerzonej o Kaukaz i Turcję.

Przejechaliśmy 11 krajów – Portugalię, Hiszpanię, Francję, Belgię, Niemcy, Litwę, Łotwę, Estonię, Rosję, Białoruś i Polskę. Zatrzymaliśmy się w Lizbonie, Madrycie, Bordeaux, Paryżu, Lille, Brukseli, Dortmundzie, Hanowerze, Malborku, Kaliningradzie, Wilnie, Rydze, Tallinie, Petersburgu, Moskwie, Mińsku, Brześciu i Warszawie. 14 lipca 2000 roku dotarliśmy do Berlina, gdzie Litex skończył bieg. Przez 46 dni i ponad 7000 km byliśmy razem.

Trochę zobaczyliśmy, trochę pogadaliśmy, trochę się pospieraliśmy. W sztambuchach przybyło kilka adresów i numerów telefonów, niektóre zapewne do końca życia.

Ten szalony pomysł wspierali wielcy – Komisja Europejska, ministerstwa kultury Portugalii i Francji, mer Moskwy, senat Berlina oraz dwóch miłych panów z Madrytu, którzy w duecie zorganizowali wszystkim weekend. Nad całością starał się zapanować przez trzy lata i na trasie berliński literaturWERKstatt. Odcinek polski i jego dwa przystanki były w gestii Staromiejskiego Domu Kultury z Warszawy. Bez nich nie byłoby niczego.

Czy jest co wspominać i o czym pisać? Jest. Czy coś z tych wspomnień może wyniknąć? Myślę, że może. Szczególnie dzisiaj. Uczestniczyłem w projekcie przez dwa lata, w pociągu spędziłem siedem tygodni, później jeszcze to i owo o nim poczytałem. Dlatego uznałem za pożyteczne napisanie tej książki. Czy się nie pomyliłem? – ocenią Państwo sami, jeśli tylko zdecydujecie się zerknąć do środka…

Zatem zapraszam!

Autor

Książkę można kupić bezpośrednio u nas! W tym celu wystarczy przelać 40 złotych (lub wielokrotność tej kwoty) na konto Fundacji – 83 2130 0004 2001 0589 0264 0001, a następnie napisać mail – jacekpacocha@poczta.onet.pl z danymi adresowymi dla przesyłki pocztowej. Żądaną liczbę egzemplarzy wysyłamy w ciągu 5 dni roboczych, koszty dostawy są po naszej stronie. Miłej lektury, zapraszamy!